instagram
ekstrawaganza facebook

 

Tak, tak, różnice są tak ogromne, że mogę spokojnie nazwać je epokowymi. Począwszy od szkoły fryzjerskiej, skończywszy na poziomie usług.

 W latach 80-tych nie było szkół, była jedna.....najlepsza, chętnych na jedno miejsce było około 40-50 osób, zajęcia prowadzili najlepsi fryzjerzy tamtych lat, pasjonaci, dzięki którym trafiliśmy na praktyki do znanych hoteli, do tv, Ci co chcieli wyjeżdżali za granicę. Po ukończeniu szkoły byliśmy wykształceni w teorii i praktyce, mogliśmy pracować.

Obecnie szkół jest tyle co grzybów po deszczu. Aja jeszcze nie trafiłam na praktykantkę, która umiałaby po 3 latach nauki dobrze umyć włosy...nie wspomnę o innej wiedzy, którą nie była w stanie się pochwalić. Dlaczego tak się dzieje? Na praktykach nie mają produktów do pracy, nie mają obowiązku przyprowadzania modeli do trenowania, nie mają obowiązku sprzątania swojego miejsca pracy, co oczywiście później odbija się na czystości salonu, w którym pracują, no i nie mają dobrych nauczycieli.

 Ja miałam w pełni wyposażoną pracownię, musiałam zawsze przyprowadzić modelkę lub modela, czystość miejsca pracy była absolutnym wymogiem, nikt nie wyszedł z pracowni jeśli nie była posprzątana, sprzęt umyty i zdezynfekowany. To na pewno sprawdziło się w mojej dalszej karierze.

Salony PRL-u różniły się ogromnie od obecnych. Wtedy było prosto, miało spełniać wymogi sanepidu, nikt nie zastanawiał się nad designem....fryzjer miał prawidłowo wykonywać zawód, utrzymywać czystość, być miłym dla klienta :) Czy teraz częściej widzicie odwrotność ? Więcej designu mniej profesjonalizmu, dobrego rzemiosła ? Ja to słyszę od moich klientek, które przede mną trafiły do salonów pełnych granitowych podłóg, kryształowych żyrandoli, recepcji z długonogimi blond recepcjonistkami, gdzie niestety zabrakło dobrego fryzjera. Nie chciałabym oczywiście generalizować, wyjątki jednak potwierdzają regułę.

W latach 80-tych nie było łatwo – żaden wybór farb, produkty do pracy kupowałam sama w drogerii :) Nikt nie umawiał się na godzinę.....rząd krzeseł w poczekalni, kolejka przed wejściem, gwarno i choć ciężko było opanować 6 klientek naraz to nikogo nie opuszczał dobry nastrój. Nikt się nie spieszył.

W swoim jakże skromnym saloniku staram się utrzymać atmosferę tamtych lat, nie pozwalam na pracę moim klientkom, żadnego komputera, żadnych papierów, chilloutowa muzyka ..... relax, kawa-herbata-ploteczki. Nawet nie wiecie jak to trudno osiągnąć !

W te obecne szalone i pełne pośpiechu czasy wkradła się bylejakość.  Mnie nauczono dobrego fachu, dokładności, czystości w technikach strzyżeń, koloryzacji, modelowań....teraz się od tego odchodzi. Do dziś mi zostało w uszach: dokładne strzyżenie, dokładnie wymodelowane włosy, czyste stanowisko pracy i dezynfekcja narzędzi.

 W czasach PRL-u był ograniczony dostęp do wielu produktów, nie było wielu takich, które są teraz i mogą ułatwić pracę fryzjera. Mimo wielorazowych ręczników, one zawsze były czyste, teraz masz jednorazowe ale.....nie raz słyszałam, że (szczególnie te ekskluzywne) salony suszą je na kaloryferach, sprzątanie stanowiska pracy po obsłużonym kliencie jest rzadkością, ogranicza się do zamiecenia (i to niezbyt dokładnego) włosów, a gdzie umycie wykorzystanych narzędzi? dezynfekcja? W czasach PRL-una każdym stanowisku stały pojemniki z płynem dezynfekcyjnym - teraz jest łatwiej bo są spraye do szybkiego odkażenia ale niewiele salonów je stosuje....a to takie proste. Nikt wtedy nie myślał, że to drogo, taki był mus a każdy fryzjer wstydziłby się gdyby takiego preparatu nie byłoby na jego stanowisku. Było bardzo skromnie ale czysto, profesjonalnie i fachowo.

 Taki poziom fachowców oferowały czasy PRL-u. Dotyczyło to wszystkich zawodów: kosmetyczek, szewców, krawców...

Taki to obecny rynek fryzjerski, tak drogi i niby ekskluzywny, a taki nie fachowy, tak bardzo różny od minionego.

 Pewnie sama byłabym pogubiona i nieszczęśliwa gdybym teraz miała poszukać dobrego fryzjera czy kosmetyczki Wtedy nie było takich dylematów, wtedy nikt nie jeździł do fryzjera do innej dzielnicy bo każdy salon miał dobrych fachowców i można było zejść w kapciach do Pani Hani czy do Pana Jerzego. Pracowałam z takim męskim fryzjerem, który na męskie strzyżenie przeznaczał 40 minut do godziny ale to było strzyżenie! godne mistrza. Znajdźcie mi teraz taki nowoczesny salon z młodą ekipą, która tak pracuje.

 Niby dostęp do produktów w obecnych czasach jest fenomenalny, dobra i wygodna dezynfekcja, świetne kosmetyki, jednorazowe produkty, a co robią salony? Brak w nich podstawowych zasad higieny, jednorazowe materiały znajdują drugie życie, tanie preparaty (szampony, odżywki...) przelewane są do opakowań drogich producentów, a farby mieszane są w drugim pomieszczeniu, żeby klientka myślała, że stosujemy najlepszą markę na rynku, a nie farbę z marketu (tak, na własne oczy widziałam).

Dawniej tego nie było, nikt by nie wpadł na taki pomysł. Nie mieliśmy gorących nożyczek, nie mieliśmy maszynek elektrycznych, nie było jonizujących suszarek, ale salon był zawsze pełen zadowolonych klientek, bez reklamacji i za dużo ściętych włosów. Każdy fryzjer słuchał klienta, a klient miał zaufanie do fryzjera.

Nikt nie szkolił się w czasach PRL-u bo wszystko co było niezbędne do wykonywania zawodu wyniósł ze szkoły, teraz bez szkoleń, żaden młody fryzjer nie stanie do stanowiska prac.

Wiadomo, że kolejna epoka musi ustąpić miejsca tej nowej, szkoda jednakże, że w tej obecnej fryzjera czy kosmetyczki szuka się wśród znajomych, bo strach wejść do jakiegokolwiek salonu i usiąść na fotelu.

Ja Wam życzę najlepszych fryzjerów na Waszej drodze.

Temat ten dedykuję mojej klientce, która zmobilizowała mnie do pisania kolejnych tematów. Bardzo dziękuję i pozdrawiam serdecznie :)

Lubię życie brać pod włos - Monika :) .

 

Dodaj komentarz

Salon fryzjersko-kosmetyczny

Wiolinowa 8 m. 32 ( Ursynów )

02-785 Warszawa

 

ekstrawaganza e-mailekstrawaganza facebookekstrawaganza instagram

Atelier czynne:

 

W godzinach zapisanych klientów.